Ma rację Cugowski śpiewając o wielkim i błyszczącym nocnym Buenos Aires, bo właśnie w takiej scenerii zobaczyliśmy to miasto z okien samolotu też przed wschodem słońca.
Po długiej nocnej podróży dotarliśmy wreszcie na amerykańską ziemię lądując w Buenos Aires. To miasto było pierwszym celem naszej podróży w drodze do Rio na Światowe Dni Młodzieży.
Po kontroli na lotnisku spotkaliśmy miłego pana z kartką w ręce na której napis: "Gruppo Krakow" oznaczał, że jednak ktoś tu na nas czekał. Właśnie ten pan wraz ze swoim kolegą zawieźli nas przy wschodzącym słońcu kilkanaście kilometrów z lotniska do naszego rockowego hostelu w samym centrum miasta.
Po zakwaterowaniu, śniadaniu i krótkim odpoczynku zanim rozpoczęliśmy zwiedzanie, udaliśmy sie wraz z wlaścicielką hostelu do wybranego przez nią kantoru, aby zaopatrzyć się w lokalne peso. Okazuje się, że wymiana pieniędzy to nie jest taka prosta sprawa, mianowicie bowiem oprócz oficjalnie istniejacego kursu walut istnieje jeszcze drugi - znacznie korzystniejszy dla turysty. Mimo iż wszystko odbywa się w kantorze, jednak za zamkniętymi drzwiami można o dostać o 50% więcej peso za dolara.
Mając już lokalny pieniądz w kieszeni poszliśmy pieszo na zwiedzanie, które rozpoczęliśmy od Pałacu Kongresu. Następnie główną ulicą miasta udaliśmy się do katedry przechodząc przez nieco rozkopaną aktualnie najszerszą aleję świata.
Już po krótkim czasie zobaczyliśmy, że Buenos Aires to miasto kontrastów. Oprócz okazałych i zabytkowych budynków, są bardzo nowoczesne wieżowce, ale i także miejsca nędzy; ludzie w wielu miejscach koczują pod mostami, a nawet pod drzewami, czy na parapetach wielkich kamienic w samym centrum miasta mają swoje "domy" z kartonów i folii...
Po zwiedzeniu i modlitwie przed Najświętszym Sakramencie w katedrze w której przez wiele lat posługiwał kard Bergoglio, zanim został papieżem, udaliśmy się w dalszą drogę oglądając różowy Pałac Prezydencki, by następnie przez dzielnicę luksusowych wieżowców dojść w stronę morza. Zanim dotarliśmy do samej wody zatrzymaliśmy się na tzw "streetfood" - ulicy fastfoodów, aby zjeść lokalną dużą bułkę z pieczonym mięsem, jajkiem sadzonym, sosami i sałatką.
Po tak ciekawym posilku dostaliśmy nowych sił i dotarliśmy do rezerwatu ekologicznego, poprzez który doszliśmy do samego morza. oglądając zza wysokiej trawy pampowej. Pomimo argentyńskiej zimy niektorzy odważyli się nawet wejść do wody!
W drodze powrotnej zwiedziliśmy jeszcze tzw plac artystów, gdzie ks. Darek zamówił sobie u ulicznego szewca sandały.
To warto zobaczyć w Buenos Aires
Utworzono: sobota, 31, sierpień 2013 08:34 Opublikowano: sobota, 31, sierpień 2013 09:20Co warto zobaczyć w Buenos Aires?
W Buenos Aires oprócz ścisłego centrum miasta ze słynnym Plaza de Mayo, które zwiedzaliśmy w pierwszym dniu naszego pobytu, warto się wybrać również i w inne miejsca.
Kilka stacji metra od centrum na zachód i następnie kilka przystanków autobusowych trzeba przejechać, aby dotrzeć do Plaza des Naciones Unidas, gdzie znajduje się największy kwiat w Buenos Aires, tzw: Floralis Generica. Jest to stalowo-aluminiowa rzeźba będąca darem dla miasta od argentyńskiego architekta Eduardo Catalano. Wyobraża ona kwiat, który według autora „jest syntezą wszystkich kwiatów i nadzieją, która każdego dnia odradza się, by rozkwitnąć”.
Będąc już w tej okolicy warto także, wędrując chwilę parkiem wśród palm dotrzeć na cmentarz Recoleta. Będący swoistego rodzaju "miasteczkiem zmarłych" cmentarz składa się z monumentalnych, wysokich grobowców, wśród których przechodząc wąskimi uliczkami i przyglądając się "mieszkańcom" tego miejsca przez czasem nieco uchylone drzwi grobowca, czy wybitą szybę nie sposób choć przez chwilę nie pomyśleć nad sensem naszego życia i przemijania, oraz odmówić choć krótką modlitwę za zmarłych.
Warto również pojechać kilka przystanków na wschód od ścisłego centrum do dzielnicy Caminito i La Boca. Co prawda nie jest to zapewne najbezpieczniejsza okolica, ale udając się w grupie warto ją zobaczyć. Znajduje się tam słynny stadion clubu La Boca i ulice tzw. "kolorowych domów", w których mieszkają raczej biedniejsi obywatele tego miasta, którzy malując różnobarwne graffiti na fasadach domów pragną w ten sposób życie uczynić choć trochę bardziej kolorowe... W okolicy stadionu w wielu kioskach i sklepach na koszulkach i innego rodzaju gadżetach najbardziej eksponowaną postacią jest Lionel Messi - argentyński piłkarz grający obecnie w FC Barcelona. Co prawda nie pochodzi on z Buenos Aires, lecz z innego argentyńskiego miasta Rosario, ale chyba dla okolicznych mieszkańców sąsiadujących z siedzibą klubu La Boca Juniors jest osobą niosącą nadzieję, że nawet będąc gdzieś z prowincji można coś na świecie osiągnąć...